piątek, 9 grudnia 2011

Sobota, 10 grudnia

Kino ABC, godz. 16:00

O PÓŁNOCY W PARYŻU   USA/Hiszpania 2011, reżyseria: Woody Allen, obsada: Marion Cotillard, Adrien Brody, Michael Sheen, Owen Wilson, Rachel McAdams  (94’)


      W "O północy w Paryżu" śledzimy losy niedawno zaręczonej pary. Inez (Rachel McAdams) i Gil (Owen Wilson) przybywają do światowej stolicy romansu, by zaplanować ślub. Jednak wierność zakochanych zostanie wystawiona na próbę, gdy na ich drodze pojawią się wyrafinowany znawca sztuki Paul (Michael Sheen) oraz tajemnicza i zmysłowa muza Adriana (Marion Cotillard), a po czarujących zakątkach Paryża zacznie oprowadzać ich sama Carla Bruni. W gwiazdorskiej obsadzie magicznej komedii Woody’ego Allena znajdziemy także laureatów Oscara, Adriena Brody'ego oraz Kathy Bates w rolach miłosnych doradców Gila. "O północy w Paryżu" to nie tylko najbardziej chwalony od lat obraz mistrza oraz jeden z pierwszych faworytów do przyszłorocznych Oscarów, ale także największy przebój Allena od 25 lat. Po pokonaniu historycznego wyniku "Vicky Cristina Barcelona", paryska fantazja miłosna reżysera pobije wkrótce kasowe rekordy, ustanowione przez klasyczne, nagrodzone przez Amerykańską Akademię Filmową komedie "Manhattan", "Annie Hall" i "Hannah i jej siostry".
       Woody Allen kontynuuje rozpoczęte kilka lat temu sporządzanie pocztówek znanym europejskim metropoliom.  Po Londynie, Barcelonie przyszedł czas na Paryż - miasto zakochanych i marzeń, jedno z najpiękniejszych miejsc na świecie.  I trzeba powiedzieć, że wizyta nowojorskiego reżysera bardzo się udała, bo „O północy w Paryżu” jest najładniejszą pocztówką ze wszystkich, jakie przygotował w ostatnich kilku latach.  To bardzo zgrabna, dowcipna, nieprzegadana i ładnie spuentowana opowiastka, której udaje się choć trochę uchwycić czar tego niezwykłego miasta.  Pozbawiona okropnego narratora, niepotrzebnie odzywającego się zza kadru, oraz irytującego zwracania się bohaterów wprost do kamery.  Przez to najbardziej filmowa z ostatnich stworzonych laurek, ale jednocześnie najbardziej baśniowa, fantazyjna i sentymentalna.

DKF "16", godz. 18:00


KIEŁ Grecja 2009, reżyseria: Giorgos Lanthimos, obsada: Christos Stergioglou, Michele Valley, Aggeliki Papoulia, Mary Tsoni (96’)


    Ojciec i matka mieszkają wraz z trójką dzieci w domu na obrzeżach miasta. Dom otoczony jest wysokim płotem. Dorosłe dzieci nigdy jeszcze nie wyszły poza teren posiadłości. Ich edukacja, rozrywka i ćwiczenia fizyczne są pod ścisłą kontrolą rodziców, bez jakiegokolwiek kontaktu ze światem zewnętrznym. Jedyną osobą z zewnątrz, która ma prawo wejść do tego domu, jest Christina. Ojciec zaprasza ją, by poskromić seksualne ciągoty syna. W „laboratoryjnych” warunkach reżyser umieszcza metaforyczną historię ze społeczno-politycznym przesłaniem o niebezpieczeństwach związanych z odcięciem się od świata, tak jednostek jak i narodów.
    Gdy wypadnie kieł, dzieci opuszczą dom. Tymczasem uczą się, bawią i uprawiają sport na terenie domu, ale język, jakim się posługują, nie przystaje do rzeczywistości. Autostrada to dla nich silny wiatr, telefon oznacza sól, zombie to z kolei mały żółty kwiatek, a morze znaczy krzesło. Latające na niebie samoloty traktują jak zabawki, a wieczorem słuchają płyt Franka Sinatry, bo rodzice twierdza, że jest ich dziadkiem.
     Wyobraźmy sobie dom: piękny, z basenem, ogrodem, poza miastem, z dala od smogu. W tym raju jednak wszystko jest nie tak. Terror, tresura, zastraszanie, wszystko to, co znamy z opowieści o totalitaryzmach: odrywanie słów od znaczeń, wymyślanie fikcyjnych wrogów, odgradzanie od świata, bezmyślne karanie – przemoc fizyczna i psychiczna. Wszystko zaplanowane od najdrobniejszych szczegółów, kontrola każdego gestu. Do znanych praktyk, wykorzystywanych do prania ludzkich mózgów, Lanthimos dorzuca coś ze świata baśni. Ojciec, demiurg i tyran, roztacza wokół dzieci wizję świata jak z braci Grimm, ale wykorzystuje ją po swojemu.
   Grecki reżyser obezwładniający nastrój utrzymuje do końca. Nie ma w "Kle" łatwych wyjaśnień, żadnych podpowiedzi, skąd się wziął ten dom i skąd się w ogóle biorą się tacy ludzie. Nie można ich bestialstwa zwalić na mechanizm biurokratycznego państwa, do niczego nie przydaje się klisza o "banalności zła", ani o "złu" jako prawdziwej naturze człowieka. Gdzieś w tle pojawia się kryzysy ekonomiczny, który dopadł Greków, ale i on nie wydaje się podpowiadać za wiele. Obserwujemy tylko działania i konsekwencje, to, w jak łatwy sposób można złamać człowieka i poskładać go po swojemu, przyczyny jednak są poza naszym zasięgiem. W podobne kleszcze łapały wcześniej widza chociażby "Słoń" czy "Funny games".
     Film Lanthimosa wpędza człowieka tylko w niemiłe stany: dyskomfort, niepewność, bezradność, ale to bez wątpienia kapitalne kino.                                                
Jakub Socha -  Filmweb

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz