wtorek, 2 kwietnia 2013

6 kwietnia, sobota


Kino ABC, godz. 16:00


MÓJ ROWER Polska 2012, reżyseria: Piotr Trzaskalski, obsada: Artur Żmijewski, Michał Urbaniak, Krzysztof Chodorowski, Witold Dębicki, Anna Nehrebecka, Piotr Szczepanik (94’)
 
 
         Włodek, były muzyk podchodzący do życia z żartobliwym dystansem, jego syn Paweł, robiący światową karierę pianista oraz wnuk Maciek, na razie zbuntowany, ale jeszcze wszystko przed nim. Trudno ich nazwać najbardziej budującym przykładem męskiego ramienia rodziny: nie są sobie oddani, żyją w oddaleniu, więcej o sobie nie wiedzą niż wiedzą. Pogrążyli się w swoich światach, noszą w sobie nieutulone żale, ale przecież kochają się. Tak trudno, po męsku. I choć myśleli pewnie, że nigdy już się tak nie stanie (a może jedynie odwlekali ten moment), okoliczności zmuszą ich do spędzenia kilku dni wspólnie, i to w podróży. A jak wiadomo, z podróży już się nie wraca takim samym. Przynajmniej w kinie...
      Reżyser zrobił film, który bezszelestnie uwodzi widza. Pomogło w tym znakomite poprowadzenie aktorów. Pełnię tej sztuki ogniskują Artur Żmijewski i Witold Dębicki, dzielnie im partneruje Krzysztof Chodorowski. Pięknie na tym tle, dlatego, że ani przez chwilę nie udaje aktora, wypada Michał Urbaniak. Muzyk, w roli byłego muzyka, jest na ekranie szczerze i odważnie. Nie boi się pokazać ciała, które zmaga się z wiekiem, choć dusza jeszcze gra i słyszy najpiękniejsze dźwięki. Bardzo bezpośrednia identyfikacja z postacią.


DKF "16", przegląd filmowy "RZECZYWISTOŚĆ I KREACJA", godz. 18:00

   5 ROZBITYCH KAMER reż. Emad Burnat, Guy Davidi, Palestyna/Francja/Izrael/Holandia 2011 (90‘)

 


    Emad Burnat nie jest zawodowym reżyserem. To rolnik, który od siedmiu lat dokumentuje życie swoje i swoich bliskich w wiosce Bil'in na zachód od Ramallah, na okupowanym przez Izrael Zachodnim Brzegu Jordanu. "Pięć rozbitych kamer", film nakręcony przez niego i nominowany do Oscara w kategorii dokument, to historia wioski, która sprzeciwia się budowie na swoim terenie muru bezpieczeństwa, chroniącego Izraelczyków przez atakami palestyńskich terrorystów.
    Pierwszą kamerą zarejestrował jak izraelskie buldożery w 2005 roku najechały na wioskę i wyrwały oliwne drzewka z ziemi. W tym miejscu, wzdłuż ziemi jego znajomego, powstał wielki mur oddzielający izraelskie miasta od Palestyńczyków. W pierwszych dniach oporu przeciwko izraelskim osadnikom i obecnym wszędzie izraelskim żołnierzom urodził się syn Emada – Gibreel. Emad dokumentował jak chłopiec dojrzewał i stał się świadomym uczestnikiem pokojowych, antyizraelskich protestów, a także jak szybko i silnie rozrastał się mur. Eman zarejestrował również, jak sympatycy z całego świata, również z Izraela, zapewniali pomoc wiosce, ale gdy opór się zwiększał i sytuacja mocno przybierała na sile, zaczynały się aresztowania, a mieszkańców wioski zabijano. Emad nadal kręci swój film, pomimo próśb żony, która boi się negatywnych konsekwencji. "5 rozbitych kamer" to nie tylko fascynujący obraz, dokumentujący unikalne zdarzenia z historii izraelsko-palestyńskiego konfliktu, lecz również bardzo osobista, poruszająca filmowa wypowiedź na temat walki palestyńskiej wioski przeciwko przemocy i opresji.

    To film o mnie, o mojej rodzinie, dorastaniu moich dzieci. Dzięki temu widzowie czują, że ta historia jest im bliska, lepiej ją rozumieją - mówił Burnat w rozmowie z "Hollywood Reporter". - Chciałem pokazać ludziom, jak wygląda życie w Palestynie, co naprawdę się tam dzieje. Uznałem, że najlepiej będzie pokazać naszą codzienność.

Media o filmie:

    Tytuł "Pięciu rozbitych kamer"  nie kłamie. Przez kilka lat kolejne kamery Burnata ulegały wypadkom albo były celowo niszczone przez izraelskich żołnierzy. Być może uratowały reżyserowi życie, bo to na nich zatrzymały się kule. A być może je naraziły, bo gdyby nie kamery, Izraelczycy nie strzelaliby właśnie do niego. (...) Dzięki Burnatowi, który na miejscu nakręcił kilkaset godzin materiału, poznajemy kolejne etapy walki o Bil'in. Najpierw copiątkowe demonstracje. Potem coraz ostrzejsze starcia i swoiste podchody. Kiedy nocą Palestyńczycy stawiają na spornych terenach prowizoryczny barak, Izraelczycy następnego dnia go usuwają. Mieszkańcy Bil'in stawiają następny i zamykają się w środku. Sytuacja wydaje się groteskowa, ale tragedie wiszą na włosku. Dochodzi do pobić, aresztowań, z powodu strzałów giną ludzie.
   Jest w filmie znacząca scena, kiedy żona reżysera wiesza pranie. Słyszy pobliskie strzały, ale ani na chwilę nie przerywa, a jedynie poucza męża: "Nie pozwól chłopakom biegać po ulicy". Bo "Pięć rozbitych kamer" to swoisty zapis codziennego życia w cieniu wojny - ona trwa, choć nie ma tu wyraźnej linii frontu. A im bardziej staje się naturalna, tym bardziej wszystkich zmienia, wsiąka w skórę, odczłowiecza.

Paweł T. Felis – GW

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz